Jeśli dojdzie do wyborów parlamentarnych, to musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby dopilnować ich uczciwego przebiegu i je wygrać.

 

 

 

Aby to osiągnąć, należy jednak najpierw maksymalnie nałożyć embargo na wieści dochodzące do nas z mediów a przede wszystkim z Internetu. Ilość i ciężar gatunkowy wrzutek, manipulacji i prowokacji będzie rósł w geometrycznym tempie w miarę zbliżania się do terminu ewentualnych wyborów. 
 
Jest sprawą oczywistą, że wygrana w nadchodzących wyborach może mieć miejsce tylko i jedynie w oparciu o partię Jarosława Kaczyńskiego. Takie są fakty i nie ma najmniejszego sensu z nimi dyskutować. Jeśli ktokolwiek uważa, że można pokonać bolszewię przy pomocy innej partii, i jeśli mówi tak dzisiaj, to znaczy, że mniej lub bardziej świadomie jest za zachowaniem obecnego układu, czyli za dalszym demontażem Polski. Jeśli rzeczywiście miał ktoś poważny zamiar oparcia ewentualnego zwycięstwa na innym ugrupowaniu, to już dawno by je stworzył i zgromadziłby wokół niego odpowiednie poparcie, które byłoby w stanie wyciąć nowotwór bolszewii z kraju – a jak dobrze wiemy, tak nie jest. Na scenie walki politycznej jedynie PIS ma realne szanse na wypchnięcie ludzi układu. W takim więc razie popieramy PIS. Po prostu. Jak to mówią – „Just like that”. Szkoda czasu na dywagacje i marudzenie.
 
Na naszych celownikach mamy mieć więc dwa cele: uczciwość ewentualnych wyborów i ich wygranie. Reszta nie zasługuje w tym czasie na najmniejszą uwagę. 
 
Postawa taka wymaga zdecydowanego zdyscyplinowania uwagi i zdecydowanego jej odcięcia od przekazu medialnego. Nie chodzi mi to, aby w ogóle nic niczego nie oglądać ani czytać. Uważam, że trzeba do minimum ograniczyć surfowanie po sieci i śledzenie informacji telewizyjnych. Trzeba pamiętać o tym, że bolszewia nie jest aż na tyle wszechmocna, aby była w stanie osobiście nękać nas wizytami swoich macherów i działaczy. Od jakiegoś czasu uznała ona, że o wiele bardziej skuteczne jest takie oddziaływanie medialne (tzw. infotainment, czyli manipulacyjna mieszanka rozrywki i odpowiednio spreparowanej dawki zmanipulowanych informacji), które w rezultacie na tyle nas otoczy i osaczy (wmawiając nam pod płaszczykiem migotliwej i barwnej powłoki obrazu i dźwięku, że jest to niezbędne), że zabierze nam czasoprzestrzeń ciszy, namysłu i refleksji – a więc przynależną nam wolność i godność. Chodzi o pozbawienie nas miejsca i środków na zastanowienie się, odwołanie się do wartości i pamięci. Abyśmy, rozpraszani barwną papką migających obrazków i coraz to ciekawszych newsów, nie mieli chwili czasu na selekcję tych treści i ewentualne świadome podjęcie decyzji o wyborze tej czy innej treści po to, aby stała się ona częścią naszego postępowania.
 
Odzyskanie takiego niezbędnego dla wolnego człowieczeństwa obszaru wymaga odrzucenia wszechobecnego hałasu i fałszu. Trzeba po prostu zamknąć dopływ manipulacji i poświęcić trochę czasu na wierne i czujne pilnowanie strefy prawdy i godności. Na pewno pomocne w tym będzie odwoływanie się do źródeł rozumnej ciszy – do wiary, tradycji i pamięci rodziny i narodu. Trzeba uspokoić oddech i przypomnieć sobie, że wokół siebie mamy pas czasoprzestrzeni, która ma być wolna od brudu kłamstwa i manipulacji, a to zaś wymaga stałego wysiłku. Pomocne jest tu również przebywanie w gronie rzeczywistych przyjaciół i znajomych, z którym będziemy tworzyć tkankę przyjaźni i solidarności wolną od bolszewii.
 
Przypominam o tym chociażby z powodu najnowszej wrzuty układu, czyli manipulacji dotyczącej wypowiedzi Adama Hoffmana. Coś powiedział? To na spokojnie zapoznajmy się z jego słowami. Nie podobają się nam? Trudno. Co mówią i piszą inni? Nie zajmujemy się tym. MY mamy dopilnować wyborów i je wygrać. Pojawiają się kolejne opinie, próbują nas wybić z rytmu atrakcyjnymi tytułami? Nie czytajmy. Szkoda czasu i życia. Polska czeka. Że PIS popełnia błędy, albo że Kaczyński kogoś źle potraktował – trudno. Teraz chodzi o wygraną. Mamy spore wątpliwości związane z PIS-em? Trudno. Niczego lepszego w tej chwili nie mamy. Czyste wybory i wygrana PIS. O reszcie porozmawiamy potem*. I tak dzień w dzień do 9 października. O ile do wyborów dojdzie, ale to i tak nie zmieni naszego postępowania. Taki jest nasz cel pośredni. 
 
* W związku z ewentualnymi wątpliwościami wokół PIS-u powiem teraz tylko tyle, że czeka nas fundamentalna zmiana wektorów. Od tego nie uciekniemy, ale o tym – o naszym celu głównym – niebawem.

Jamci