Rosja jest słaba militarnie, jak zresztą przez większość swoich dziejów. Jest natomiast silna pod innym względem – konsekwentnym realizowaniem strategicznego oddziaływania na wroga. Naturalnie, o tym, kto jest wrogiem Rosji, decyduje Kreml.

W roku 2014 za przeciwnika Kreml uznaje niezależną od jego woli Ukrainę. Wobec tego Wielkorusowie postanowili przykładnie ukarać wroga, upokarzając go i rozpętując „wojnę domową” na wschodzie Ukrainy. Przy czym nie jest wcale jasne, czy rzeczywiście Moskale zamierzają oderwać od Ukrainy Zagłębie Donieckie i Przyazowie, czy też zadowolili się Krymem.

Strategię rosyjską opisał doskonale Janis Berzins z łotewskiego odpowiednika Akademii Obrony Narodowej. Zdaniem Berzinsa, wojna prowadzona przez nową Rosję przebiega w ośmiu fazach.

W pierwszej fazie następuje przygotowanie psychologiczno-propagandowe i dyplomatyczne do interwencji. Putin, co prawda, gardził Janukowyczem jako nieudolną kopią Łukaszenki, ale jednocześnie go popierał jako gwaranta utrzymywania Ukrainy w marazmie i w orbicie wpływów Kremla. Po ucieczce Janukowycza Rosja nie uznaje nowych władz w Kijowie, argumentując, że to po prostu zbrodniarze. Cóż, niezależność od Putina na obszarze „bliskiej zagranicy” jest zbrodnią.

W drugiej fazie Putin zaczyna dezinformować lokalnych przywódców społeczności rosyjskojęzycznych co do intencji Kijowa. Głosi wszem i wobec, że to zbrodniarze, faszyści, antysemici i tym podobna swołocz’. Podszczuwa do aktywności także swoich pożytecznych idiotów w rodzaju Prawego Sektora – swego czasu ultranacjonalistyczną opozycję wobec Janukowycza, ale obecnie także wobec nowych władz ukraińskich. Przy czym argumentuje, że to właśnie szowiniści ukraińscy rządzą w Kijowie. Logika modalna Kremla: ultranacjonaliści byli przeciw Janukowyczowi, Janukowycz został obalony, teraz rządzą przeciwnicy Janukowycza, znaczit, rządzą faszyści.

Faza trzecia to przekupywanie, składanie propozycji „nie do odrzucenia” i zastraszanie wojskowych (adm. Berezowski jawnie zdradził), polityków na skalę obwodową, lokalnych oligarchów uzależnionych biznesowo od Rosji, liderów ludności rosyjskojęzycznej itd.

Faza czwarta z kolei to wprowadzanie do akcji tworzonych wcześniej lub na bieżąco uzbrojonych w przemyconą broń oddziałów, ochotniczych i oddelegowanych z rosyjskich sił zbrojnych, które zajmują budynki administracji i obiekty infrastruktury krytycznej. W fazie czwartej liderzy ludności rosyjskojęzycznej również dokonują jawnej secesji.

Piąta faza to rozpięcie parasola ochronnego nad terytorium secesjonistycznym w postaci np. nieformalnej strefy zakazu lotów – latanie grozi strąceniem samolotu, np. z ręcznych rakiet przeciwlotniczych typu Igła. Przy okazji strącono omyłkowo cywilny samolot Air Malaysia…

Szósta faza to uderzenia na ważne strategicznie obiekty, dokonywane przez oddziały secesjonistyczne oraz mniej już kryjące się z tym oddziały regularnej armii rosyjskiej.

Faza siódma to już jawna, kompleksowa inwazja na interesujące Rosję tereny, zaś faza ósma i ostatnia to likwidacja resztek oporu i wcielenie zajętych terenów do Rosji albo ustanowienie protektoratu rosyjskiego w rodzaju Abchazji.

Oczywiście, w modelu tym działania wojenne mogą zostać przerwane w każdej chwili, jeśli nastąpi pożądany dla agresora skutek albo nie nastąpią przesłanki do przejścia do następnej fazy wojennej. Na Krymie doszło do fazy czwartej – po czym mały półwysep został wcielony do wielkiego mocarstwa. W Odessie szybka i bezwzględna reakcja Ukraińców w drugiej fazie poskutkowała deeskalacją konfliktu i zakończeniem secesji. W Donbasie trwała do wczoraj faza szósta, niemniej separatyści (czytaj: Putin) zgodzili się na rozejm. Jak się wydaje, zmusiła ich do tego sytuacja wewnętrzna w Zagłębiu Donieckim – coraz mniejsze poparcie rosyjskojęzycznej ludności cywilnej, dotkliwie odczuwającej skutki wojny, jak również wojna na górze wśród kleptokratów, czyli konflikty w łonie naczalstw samozwańczych władz republik ludowych: Donieckiej i Ługańskiej.

Strategia opisana przez Berzinsa ma jednak pewien mankament: nie jest uniwersalna, gdyż może zostać użyta jedynie w przypadku państw „bliskiej zagranicy” Rosji i mających dużą mniejszość rosyjskojęzyczną. Niestety, wśród tych państw znajdują się dwa kraje sojusznicze Polski – Estonia i Łotwa. Są one członkami NATO i UE. Mają skupioną na wschodnich obrzeżach mniejszość posowiecką – Rosjan, Białorusinów itp. Załóżmy, że Rosja zechce zastosować wobec nich podobne fazy wojenne jak w przypadku Ukrainy. Zgodnie z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, plany obronne będą mogły być uruchomione w przypadku „zbrojnej napaści” – czyli dopiero w szóstej-siódmej fazie wojny. A wtedy będzie już za późno na adekwatną reakcję. Tyle, że Rosja może powstrzymać się w piątej fazie wojny, gdy osiągnie swoje hipotetyczne cele: faktyczną separację od Tallinna rejonu Narva – Rakvere oraz separację od Rygi wschodniej Łatgalii.

Jak na razie, jest to założenie czysto akademickie – brak przecież warunków w Estonii i Łotwie na zaistnienie fazy pierwszej, czyli fazy trwającej w czasie przesilenia politycznego.