No więc nie o problemy dnia współczesnego lecz przyszłość, która nadciąga coraz większymi krokami. Czy Polska obudzi się "z ręką w nocniku" czy tym razem nie ?
Niezależnie od sympatii i antypatii (dość wyraźnie zarysowanych) interesuje mnie stan ich świadomości w następującym temacie:
Polska w ESA (European Space Agency), wizja uczestnictwa Polski w przemyśle kosmicznym XXI wieku. A co za tym idzie: jaki kawałek tortu nam przypadnie ? Wiadomo, że cienki. Ale pytanie jak cienki ?
ESA jest coraz ściślej związana z Brukselą, pewnie wkrótce będzie już całkowicie wchłonięta przez struktury unijne. Od 2007 jest realizowana Europejska Polityka Kosmiczna (European Space Policy).
Uśpiona przez kilka dekad astronautyka zaczyna się budzić. Co znamienne do akcji wkracza nieobliczalny sektor prywatny. Narasta oddolna presja ekonomiczna. Po prostu brakuje cennych i niezbędny surowców. Metale ziem rzadkich stały się surowcem strategicznym, wkrótce równie ważnym co ropa naftowa. Narasta konieczność ujarzmienia energii syntezy jądrowej, a w tym konkretnym wypadku chodzi o izotop helu – helion.
Klucz do tych bogactw jest niestety poza Ziemią. Na szczęście nie tak daleko bo już na Księżycu.
Widać już dziś, ciche lecz gorączkowe, przygotowania USA, Europa. Indie, Chiny, Japonia …
Kierunek lotnictwa na Politechnice Warszawskiej zmienił nazwę na „lotnictwo i kosmonautyka”. Działają dość profesjonalne grupy entuzjastów. Zespoły z Rumunii i Węgier ambitnie przystąpiły do Google Lunar X Prize chcąc wysłać własnymi silami, własnego robota na Księżyc. Ogółem, do konkursu, zgłosiły się aż 33 prywatne zespoły i firmy z całego świata. Coraz więcej studentów widzi siebie w zawodzie inżyniera astronautyki. Nawet w Polsce.
Coś jest na rzeczy.
Na obrazku wejściowym dałem planowaną wspólnie przez NASA i ESA wyprawę w okolice Księżyca. Za parę lat może już latać brytyjski Skylon. Też pod auspicjami ESA, zresztą. To oznacza nową epokę.
Gdzie będzie wówczas Polska ? Czy mamy szansę w jakikolwiek uczestnictwie czy też przypadną nam tylko resztki ?
Epokę rozwoju mikroelektroniki przesraliśmy w gnuśnym systemie czasów jaruzelitu lat osiemdziesiątych. Ostatni profesjonaliści, zdolni konstruować mikroprocesory wyemigrowali pod koniec PRL, względnie na początku lat 90-tych.
Nadchodzi nowa epoka i nowa szansa.
Nie należę do euroentuzjastów. Zdaję sobie jednak sprawę iż los Polski będzie się rozstrzygać w tym biurokratycznym molochu. Trzeba zatem grać takimi kartami jakie się ma… To jest właśnie euro-realizm.
Czy mogę liczyć na kandydatów do synekur w Brukseli ? Czy w ogóle ich to obchodzi ?
Iluż z nich wie, iż skonstruowane na ulicy Bartyckiej w Warszawie przyrządy poleciały na orbitę Saturna i na powierzchnię jego księżyca – Tytana ? Oczywiście mam na myśli tych nielicznych, którzy w ogóle odróżniają gwiazdę od planety …
A może ktoś Was odważy się zadać pytanie któremuś „misiowi” na spotkaniu przedwyborczym ? Niech „misio” zrobi kupę…
Parę temu wisiała na włosku sama przynależność Polski do ESA. Blokowali wysoko postawieni urzędnicy Ministerstwa Finansów.
Może warto by popracować nad memami iż na kosmosie też da się „kręcić lody” ? Na pazernych trepów ten argument może zadziałać.
linki w temacie: