Solidarność – reaktywacja
Myślę, że w pewnym sensie dość już czytania wszystkich tych mniej lub bardziej uczonych prac i artykułów poświęconych „Solidarności” i roztrząsania przyczyn, z powodu których uznaje się wszem i wobec, że idea tego ruchu została zmarnowana, albo nie sprawdziła się. Żeby ułatwić sobie sprawę nie będziemy się tu zbytnio zajmować związkiem zawodowym jako takim, co nie oznacza, że oderwiemy się od konkretnych realiów. Przede wszystkim to nie ma być kolejna analiza powstania „Solidarności”, jej działania i zmian, jakie przeszła od czasu jej pojawienia się między nami. Czasy mamy teraz bardzo trudne, powiedziałbym nawet przełomowe, ponieważ po 10 kwietnia 2010 roku „ujawniły się zamysły serc wielu”, które do tamtego sobotniego poranka działały w mniejszym lub większym ukryciu. Dzień ten stawia nas przed zadaniem sobie pytania, w jaki sposób możemy sprostać wezwaniu polskich dziejów, jakim bez wątpienia jest smoleńska kulminacja wielu wątków w historii Polski, i od pytania o naszą reakcję na znaki czasu nie będziemy mogli uciec. W ostatnich czasach o powinnościach tych przypominali nam ci, którzy bardzo pomogli nam powstać ze zniewolenia, policzyć się i solidarnie zająć się sobą i naszym miejscem na ziemi.
Czekające jeszcze na swoje pełne wyjaśnienie wydarzenia poprzedzające śmierć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii, ostatniego Prezydenta Rzeczpospolitej na uchodźstwie Aleksandra Kaczorowskiego i pozostałych członków delegacji katyńskiej, jak też wydarzenia tamtej soboty były i są nadal silnym szarpnięciem historii i w jakimś sensie również Opatrzności, które pragną nas wybudzić ze stanu odrętwienia i uśpienia, w jaki zostaliśmy wprowadzeni przez siły wrogie Polsce i Polakom.
Zastanawiając się nad sposobami rozpoczęcia pracy nad odzyskaniem i odbudową wolnej Ojczyzny zapominamy nieraz, że jesteśmy w posiadaniu wielkiego skarbu. Jest nim zasada solidarności, a ściślej rzecz biorąc, pewien jej wzór, którego zastosowanie porządkuje sprawy na poziomie indywidualnym i wspólnotowym.
Pozwolę sobie w tym miejscu na przywołanie moich własnych wspomnień z czasu, w którym dane mi było poznanie ludzi Solidarności. Miało to miejsce wprawdzie wtedy, gdy Solidarność istniała już jako związek, ale chciałbym zilustrować zasadę solidarności w oparciu o spostrzeżenia, które poczyniłem osobiście w okresie od 1980 roku. Gdy, jak to się mówi wybuchła Solidarność, kończyłem naukę w liceum i rozpoczynałem studia. Jak większość z nas wydarzenia te błyskawicznie spowodowały u mnie przejście od etapu niewiedzy do etapu dojrzałości w obszarze życia indywidualnego w jego osadzeniu w sprawach społecznych, politycznych i historycznych. Krótko mówiąc, jak większość z nas, w sposób świadomy stałem się Polakiem.
Otóż miałem możliwość spotkania wielu ludzi, którzy działali zarówno w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów jak i w samej Solidarności. Zarówno owe spotkania w ramach istniejącej już Solidarności jak również jeszcze na etapie utajnionym przygotowywania podwalin pod ruch solidarnościowy pokazywały bardzo wyraźnie fundamentalną zasadę tego wyjątkowego ruchu, i, nie wiedząc za wiele o prehistorii związku ani zbyt wiele o jego walce o utrzymanie zdobytej przestrzeni wolności, w rzeczonym okresie początku lat 80-tych miałem okazję poznać ludzi, którzy się w ramach tej przestrzeni, czyli w obszarze wolnej Polski poruszali.
Pamiętam wielkie wrażenie, jakie wywarł na mnie klimat tych spotkań, dyskusji i rozmów. W morzu obłudy, narzuconej ideologicznie sztywności i strachu wchodziło się nagle w miejsca, gdzie często bardzo niewielkie grupy ludzi zdawały się znajdować w innym czasie i innej przestrzeni. Owszem było tam wiele podekscytowania i nerwowości, co jest zrozumiałe w przypadku ludzi, którzy na podstawie znalezienia się w obszarze wywalczonej wolności odkrywają w przyspieszonym tempie całe pokłady spraw własnych i zbiorowych, które wymagają odczytania w świetle tejże wolności i odpowiedzialności. Takich wolnościowych wysp było najpierw niewiele, z czasem coraz więcej, ale do 13 grudnia 1981 roku i tak można było powiedzieć, że proces odczarowywania polskiej przestrzeni był jeszcze w fazie początkowej, więc do końca pierwszej Solidarności wszechobecna była świadomość bycia wciąż otoczonym przez całe połacie przeciwne wolności lub w stosunku do niej obojętne.
Zainicjowana przebudzeniem papieskim z 1979 roku (pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski), niczym uderzeniem mojżeszowej laski w skałę systemu zniewolenia obudzona została polska wolność. Pobudzona i posilona papieską modlitwą i wstawieniem przyszłych wydarzeń na powrót w kontekst ponad tysiącletniego ciągu procesji polskości, nasza wolność w zakresie indywidualnym i zbiorowym od samego początku istnienia Solidarności miała w sobie ten dwojaki rys, który zdawał się być nie do pogodzenia w oczach teoretyków historii, socjologii i polityki – pogodzenie wolności indywidualnej z wolnością zbiorową, wręcz wzajemne tychże wolności uwarunkowanie.
Papieska, w tym wypadku prorocza, modlitwa oddała budzącą się na nowo polskość w obszar działania Opatrzności na wzór wspólnoty kościelnej. Obdarzeni łaską wiary wierni przychodzą do budynku świątyni, aby dołączyć swoje sprawy, podziękowania i prośby do ofiary składanej przez kapłana. Powtarzają się więc wydarzenia sprzed ponad 2000 lat i w wyniku tamtej Ofiary powtarzanej tu i teraz grupa wiernych staje się wspólnotą połączoną świadomością tego, że wspólnie niosą swoje troski, z których żadna nie jest ważniejsza od drugiej a razem wiążą wszystkich jako świadomą swojej ułomności zbiorowość ludzi pomagających sobie wzajemnie na drodze do królestwa nie z tej ziemi, wypatrując obiecanego powrotu do domu Boga. Ta wspólnota, kościół, żyje tu i teraz, a więc jej wędrówka odbywa się w warunkach konkretnej historii konkretnego narodu i tym samym związana jest na trwałe z polskością. Obszar polskości jest potężnym rezerwuarem doświadczenia i siły ze względu na wielość i różnorodność polskich doświadczeń na przestrzeni dziejów, zawsze mniej lub bardziej osadzonych w kontekście ofiarności i służebności. Zaś ofiarność i służebność wynika z tamtej Synowskiej ofiary składanej Ojcu dla i za nas. Przyjmowana w liturgii wychodzi poza obszar świątyni i stopniowo nasącza czasoprzestrzeń polskiego życia ukazując absolutnie podstawowy i życiodajny wzór wszelkich objawów życia człowieka. Przyjęcie daru w kruche ręce własne i wspólne, następnie indywidualne i wspólnotowe niesienie tego daru przez życie tu i teraz, przemienianie siebie i otoczenia na drodze do spełnienia doczesności w jej zanurzeniu w Stwórcy.
Papieska modlitwa o Ducha Świętego i jego działanie we wspólnocie Polaków przypomniała nam o tej zasadzie wolności i odpowiedzialności i na nowo ją ożywiła po latach trudów wojny i okresu komunizmu.
Przysłuchując się niezliczonym rozmowom i sporom w gronie ludzi należących do Solidarności dostrzec można było ów skarb przebudzonej wolności. Dana grupa ludzi oddychała w związku z tym powietrzem swobody i odpowiedzialności za siebie i za sprawy wspólne. Przestrzeń wolności była możliwa do zakreślenia dzięki temu, że odcinano się całkowicie od wszystkiego, co truło jadem zniewolenia. W przestrzeni spotkania solidarnych Polaków posługiwano się językiem, który miał za zadanie nazwanie świata osobistego i wspólnego na nowo, przede wszystkim poprzez nawiązanie do określeń, powiedzeń, treści i znaczeń z czasu, gdy Polska była wolna.
Przywracano więc znaczenie wszystkiemu, co pojawiało się w przestrzeni życia indywidualnego i społecznego. Pociągało to za sobą konieczność trzymania się reguł i zasad bazujących na wartościach wolnych od zatrucia niewolą. Wymagało to swego rodzaju samodyscypliny i pilnowania, aby inni nie wpadli na powrót w sferę nowomowy i pojęć zniekształconych w wyniku poddania ich sowieckości. Wiadomo było więc i było to widoczne za każdym razem, że wolność wymaga pielęgnacji, ochrony i pracy nad jej zachowaniem.
Jednak dzięki tym wysiłkom wszyscy z radością odkrywali inność spojrzenia na historię Polski, na sprawy aktualne i na siebie samych. Była to radość z dostrzeżenia wspólnotowości, która nie niszczy zakresu osobistego, gdyż dostrzega godność każdego z nas. W tle jest godność dziecka Bożego, które nie boi się wyzwań teraźniejszości, gdyż wie, że idzie po ścieżce prowadzącej do uszczęśliwiającego spełnienia. Z odkrywanej wspólnie i osobiście godności wynika uważność na sprawy drugiego człowieka i uznanie jego godności. Różnorodność ludzkich losów i charakterów odkrywana jest jako bogactwo i pole do niesienia sobie pomocy, do wymiany doświadczeń, aby wspólnie iść od problemu do problemu, z coraz większą pewnością pokonując je wszystkie dzięki świadomości otrzymania życia osobistego i zbiorowego jako zadania.
Pierwsza Ofiara uzdalnia właśnie do ofiarnego i służebnego, a więc solidarnego dźwigania ciężarów, ponieważ doświadczyliśmy nadającego nam godność podniesienia nas z upadku w wyniku tamtej Ofiary i ujrzeliśmy uszczęśliwiający sens wzajemnej służby. Tym bardziej, że życie człowieka i wspólnoty już samo jako takie niesie ogrom doświadczeń i spraw. Natomiast za oknami pomieszczeń, gdzie spotykali się solidarni Polacy, mniej lub bardziej agresywnie działała rzeczywistość strachu i zniewolenia, więc wszelkie dobro wyniesione ze wspólnych spotkań od razu musiało być testowane w ogniu wrogich i podstępnych działań.
Solidarność przywracała więc godność każdego człowieka i pozwalała na odzyskanie wolności, która wynikała z owej godności. Solidarność przypominała nieustannie dzięki nie kończącym się rozmowom, dyskusjom, i odnoszeniu się do aktualnych wydarzeń, o tym, że człowiek jest stworzeniem obdarzonym prawami i godnością, ale że jest istotą otwartą na innych, wręcz niepełną, jeśli nie wejdzie we wspólnotę z innymi, również, tak jak on, obdarzonymi godnością i wolnością. Przypomina to przestrzeń życia rodzinnego z jego uszanowaniem przeszłości jako nośnika wzorów postępowania i rezerwuaru doświadczeń, z otwarciem na współistnienie określonej liczby godnych i wolnych osób – tam „dodatkowo” związanych miłością i odpowiedzialnością.
Trudy życia codziennego, zdobywane kolejne fragmenty życia społecznego, odkrywanie kolejnych białych plam w historii Polski, tej wspólnej, również przecież godnością i wolnością obdarzonej wspólnoty narodu – to wszystko stanowiło obszar nieustannych działań, które w rezultacie wzmacniały polskość w sposób autentyczny, to znaczy uwzględniając potrzeby i sprawy wszystkich razem i z osobna.
Powstawały więc niezliczone mniejsze i większe Rzeczy Pospolite zamieszkiwane przez ludzi, którzy wreszcie czuli, że są zauważani, akceptowani i słuchani. Obdarowując się wzajemnie uważnością, słuchając siebie wzajemnie i dźwigając wzajemnie swoje brzemiona odpowiadali otwarciem na drugiego człowieka i gotowością do ofiarnej służby sobie i Polsce. W ten sposób wdrażali ewangeliczny przekaz łask płynących z Ofiary Bożego Syna i dopiero na tym tle widać wyraźniej, jak wielkich zniszczeń w odradzającej się tkance wolnej Polski (wolnej i godnej wolnością i godnością wszystkich jej solidarnych mieszkańców, którzy stali się obywatelami) dokonał okres stanu wojennego i jak wielkim złem było podtruwanie solidarnościowego ruchu przez agentów i fałsz „transformacji” okrągłostołowej.
Rodzące się w morzu kłamstwa i strachu solidarne Rzeczy Pospolite były bodaj pierwszymi oazami wolności i polskości od czasu II Rzeczypospolitej, enklaw wolności w obszarze Powstańczej Warszawy czy działań Żołnierzy Wyklętych. Po 1989 roku podejmowano próby odzyskania prawa do polskości i ostatnia bardziej zorganizowana próba została sparaliżowana masakrą smoleńską. Na szczęście skarbiec dostrzeżonej i przyjętej w darze godności i wolności, który wiedzie do solidarnej odpowiedzialności jest poprzez usadowienie w sferze duchowej człowieka umocowany w miejscu, które na trwale jest odgrodzone od wszelkich wrogich działań. Skarbiec ów stał się elementem dziedzictwa wszystkich Polaków razem i z osobna. Jest on dostępny w ludzkiej pamięci, w sercach Polaków i jest na wieczność związany z polskimi losami tej części pielgrzymującej wspólnoty Kościoła. Słowa i czyny Ojca Świętego Jana Pawła II i bł. ks. Popiełuszki oraz ofiara życia wielu tych, którzy walczyli o solidarną wolność nadały Solidarności szczególnej wagi i mocy i możemy być pewni, że wszelkie nasze odwoływanie się do tego skarbca, który obejmuje wszystkich solidarnych Polaków żyjących we wszystkich okresach naszej historii, objęte jest uskrzydlającą ochroną płaszcza Królowej Polski.
Wnioski na dzień dzisiejszy
Niezależnie od jakichkolwiek analiz, które krytycznie oceniają ruch solidarnościowy, ponieważ albo go nie rozumieją albo nadal widzą w nim zagrożenie dla swoich krętactw, powinniśmy szczególnie intensywnie przypominać sobie klimat, nastrój i treść tamtych spotkań i rozmów. Spróbujmy na chwilę oddzielić te wartości od świadomości wrogich działań i nocy stanu wojennego oraz od całego procesu gwałtu na Solidarności i Polsce. Spędźmy więcej czasu na powrocie do tamtych chwil. Przyniosą one nam na pewno więcej wiary w siebie, przypomną o naszej wolnej godności i godnej wolności. Jeśli chcemy obecnie odzyskać Ojczyznę po jej przechwyceniu przez kłamstwo, oszustwo i zdradę, to musimy skorzystać z tego, co jest naszym największym skarbem, który zresztą sprawdził się w ogniu walki i męczeństwa! Nie zamykając oczywiście oczu na to, co aktualne, nie wchodźmy w dialog z nowotworem kłamstwa i zaprzaństwa. Niczym uczestnicy tamtych solidarnościowych spotkań i małych Rzeczy Pospolitych odetnijmy się od zalewu knowań i mówmy językiem prawdy, godności, służebności i wolności. Odetnijmy się od jednej z mutacji totalitaryzmu, jakim jest poddanie całokształtu życia człowieka jedynie regułom ekonomii i skuteczności. Musimy walczyć o odzyskanie i zachowanie obszarów ciszy i refleksji w życiu indywidualnym i zbiorowym. Musimy mieć miejsce i czas na dojście do siebie, do ładu, na przemyślenie swoich spraw i spraw kraju poprzez umieszczenie ich w kontekście wielowiekowej polskości.
Z całym szacunkiem dla Internetu i związanych z nim możliwości komunikowania się musimy kłaść większy nacisk na rzeczywiste spotykanie się z ludźmi. Nie wolno nam doprowadzić do tego, że Internet stanie się jedyną przestrzenią wszelkiej komunikacji. Po pierwsze pisząc niezliczone blogi i nieustannie publikując teksty w sieci pozbawiamy się energii i chęci na prawdziwe spotkania z żywymi ludźmi. Poza tym system paraliżujący Polskę istnieje i działa nadal, i dlatego umieszczając całą aktywność w sieci zachęcamy system do wzmożonej kontroli Internetu, co w efekcie doprowadzi do jego cenzury. Obecnie system nie byłby w stanie sfinansować ponownie sporej armii donosicieli, gdybyśmy postanowili przenieść w dużej części naszą aktywność do tzw. realu.
Kontrola Internetu jest dla systemu tańsza i prostsza.
U podstaw tej sytuacji leży fakt, iż system zawsze robił wszystko, aby nie oddać inicjatywy w polskie ręce. Po to była wojna, Katyń, zwalczenie „leśnych band”, po to były esbeckie i ubeckie katownie, armia agentów itd. abyśmy nie mieli możliwości dostrzeżenia własnej godności i wolności. Krótkie chwile, kiedy stawaliśmy się solidarni, tym bardziej były pacyfikowane.
Rdzeniem zjawiska solidarności było to, że w sposób naturalny miała miejsce niepisana umowa społeczna zawarta przez Polaków, którzy uznawali swoją wolność i solidarnie zobowiązywali się do troski o siebie i o dobro wspólne, czyli do działań politycznych. Wszystko w osadzeniu na wartościach wiary i tradycji. Wszelkie knowania systemu łącznie z oszustwem okrągłego stołu nie były umową społeczną opartą na uznaniu godności i wolności, lecz spiskiem mającym na celu narzucenie Polsce kierunku wymuszonego przez transformujący się Kreml.
Idźmy więc drogą spotkań z ludźmi, drogą odcięcia się od jadu niosących zniewolenie mediów, drogą oczyszczenia języka z „logiki” pijaru politycznego i ekonomicznego. W doświadczeniach Polski solidarnej, w tekstach literackich i modlitewnikach znajdziemy słowa i myślenie, które uzbroi nas przeciwko destrukcji wartości. Pamiętajmy o wierności i systematyczności w spotkaniach, o czasie wyciszenia i nabierania mocy w przestrzeni wiary.
Pamiętajmy o tym, że są treści, które nie mogą być poddawane oglądowi demokratycznemu. Są one darem i dziedzictwem czynów Polaków na przestrzeni dziejów, które to czyny przynosiły nam wolność, broniły jej lub poszerzały jej zakres. Spotkania solidarnych Polaków były tego świadome na podstawie niezliczonych rozmów, dyskusji – nigdy nie oderwanych od treści wiary, od wymiaru etycznego i zawsze związane z konkretnymi warunkami życia człowieka w środowisku jego małżeństwa i rodziny.
Budujący na nowotworze sowieckości system wszechobecnego rynku „demokratycznej” dyskusji stał się skutecznym narzędziem rozbijania wszelkich wartości poprzez ich ośmieszanie, osłabianie i relatywizację w kierunku rezygnacji z pojęcia prawdy na rzecz wielości prawd w zależności od danej konstelacji wpływów i władzy. W ten sposób, zamiast wysłuchać dyskusji na dany temat, która jest przeprowadzana przez ludzi dzielących się swoimi poglądami, lecz pamiętających o wartościach, jesteśmy świadkami zapraszania do „rozmów” ludzi, którzy systematycznie demontują fakty i ich wymiar moralny tym samym powodując, że widz lub słuchacz odsuwa się od jałowych kłótni i rezygnuje z obrzydzonego w ten sposób obszaru polityki. Staje się przez to bezwolnym elementem rzuconym w wiry mechanizmy reklamy i rezygnuje z tego, co było podstawą solidarnych Rzeczy Pospolitych – świadomego oglądu świata i tegoż świata przemiany w oparciu o własną i wspólną godność i wolność.
Im mniej więc emocji, tym wyraźniej będziemy widzieć polskie sprawy. Za dużo emocji czyni z nas łup dla zdeformowanego mechanizmu rynkowego, który z wszystkiego tworzy produkt i przyciąga nas reklamując towary poprzez nieuprawnione powoływanie się przy tym na prawdziwe ludzkie odruchy, uczucia i tęsknoty, których zresztą nigdy nie spełni, ponieważ, jak przeżyliśmy to w ramach Solidarności, spełnienie znajdziemy w dzieleniu się sobą, w służebności i wierności wartościom.
Trzeba pamiętać o tym, że zdeprawowany rynek towarów i idei stara nam się wmówić, że powinniśmy żyć jedynie w rytmie kolejnych nowości, promocji i wyprzedaży. Prawda zaś jest taka, że ten kolorowy pozór ma grubość naskórka i że pod nim toczy się walka o rząd dusz rozgrywana między inżynierami społecznymi a człowiekiem jako odbiciem Boga. Do tego dochodzą wojny, katastrofy i inne wyzwania, które wymagają od nas aktywnej i odważnej postawy, a tej nie wyprowadzimy z zajmowania się sensacyjkami internetowymi, wirtualnymi społecznościami i życiem jedynie jako cyklem wymiany jednych towarów na drugie. Prawdziwe życie ujrzymy w oczach naszych bliskich, naszych przyjaciół, sąsiadów i współmieszkańców. Prawdziwe życie daje nam wolność solidarnego pomagania innym i troskliwego oraz wiernego krzątania się przy pamięci, szacunku dla życia i przy sprawach publicznych ze wszystkimi elementami, przedmiotami i zachowaniami, które nam towarzyszyły na przestrzeni dziejów, i im bardziej są one lżone i krytykowane, tym bardziej winniśmy je zachowywać. To zostało nam zadane i za to przelewana była i jest polska krew. Na horyzoncie zaś mamy obietnicę spełnienia ludzkiej solidarności. Reszta to tło lub nie wiele znaczący hałas oraz zadane nam pole do zawalczenia o nas samych.
Reaktywacja Solidarności jest więc jedyną drogą do powrotu do Polski i polskości. Jej znaczącym rysem jest świadome odcięcie się od logiki systemu zniewolenia i ciągłe utrzymywanie stanu świadomości co do godności człowieka i jego wspólnoty, a możliwe jest to najpełniej poprzez ukorzenienie w historii, tradycji i wierze i tym samym uzdolnienie do aktywnego i solidarnego odzyskiwania Ojczyzny. Jestem pewien, że tak pojęta solidarność jest naszym sposobem życia i naszym ratunkiem i że żadnego innego już więcej mieć nie będziemy. Pamiętajmy, że wciąż jest pod ręką a właściwie w naszych sercach, gdzie żadna nieludzka władza nie sięga. Ale dar taki nie jest nam dany na zawsze, jeśli nie będziemy nim żyli.
Jeśli w taki czy inny sposób dojdzie do odzyskania pełnej wolności, to musimy pamiętać, że ogromne zadanie jej odbudowy uda się tylko i jedynie wtedy, jeśli wzorem Solidarności będziemy przyjmować postawę służebności i oddania dla spraw Polski. Obszarów wymagających naprawy jest pełno i dzieło to powiedzie się tylko wtedy, jeśli Polacy wreszcie zobaczą, że są traktowani poważnie, z godnością i że do odbudowa Polski wykorzystane zostaną ich talenty i uzdolnienia. Jeśli powstaną liczne grupy solidarnych Polaków, to przecież z ich grona mogą wywodzić się ludzie, którzy będą prowadzić sprawy naszych wiosek i miast, zajmować się Polską na poziomie lokalnym i centralnym. Jedynym odpowiednim środowiskiem jest środowisko solidarności, gdzie wolni ludzie ofiarnie i służebnie, w świadomym odcięciu od pojęcia polityki zatrutego obcymi wpływami, zajmą się wspólnym budowaniem wolnego kraju. Trzeba nam wiedzieć, że wszelkie określenia tytułów, pozycji i godności znajdujące się przed naszymi nazwiskami nie są niczym więcej, niż określeniem stopnia naszej służebności wobec Polski. Tego musimy się trzymać. Przyzwolenie na egoizm prywatny i publiczny będzie prędzej czy później oznaczało klęskę. Innej drogi nawet nie warto rozpoczynać. Tylko wiernością i ofiarnością wypracujemy pozycję Polski i tylko taka będzie ona szanowana.
Na koniec chciałbym poprosić wszystkich, aby czytając wszelkie analizy dotyczące Solidarności pamiętali o tym, że większość autorów przedstawiając genezę ruchu, jego rozwój i przyczyny upadku tzw. ducha solidarności chcąc nie chcąc znacząco zafałszowuje wizję ruchu. Mam na myśli fakt, iż nawet, jeśli oceniają oni pozytywnie ruch jako taki, to dochodząc do wniosków wyrażają żal i zdziwienie, że obecnie mamy do czynienia z dwiema wizjami Solidarności oraz że z jednoczącej wizji pospolitego ruszenia Polaków pozostały tylko spory. Należy się takiemu postrzeganiu sprawy stanowczo sprzeciwić. Pierwsza Solidarność nie przetrwała do dnia dzisiejszego jako taka nie dlatego, że jakieś odwieczne polskie wady doprowadziły do podziałów. Solidarność od samego prawie początku wykorzystana została przez system jako narzędzie do rozbicia ruchu i przygotowania przedpola do „transformacji” w 1989 roku. Była podtruwana agenturalnie, po czym poprzez stan wojenny dokonano ostatecznego wydzielenia konstruktywnej opozycji w celu zaprzęgnięcia jej w proces przemiany dotychczasowego systemu komunistycznego w system ocalonej władzy osadzonej w realiach „rynkowych”.
Prawie wszystkie „solidarnościowe” rządy miały za zadanie dopilnowanie, aby Polacy nie mieli możliwości odzyskania Ojczyzny. Losy Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy i wielu innych wspaniałych ludzi Solidarności są tu wręcz modelowym przykładem.
Jamci
opracowanie graficzne i wybór archiwaliów
Ciri