W związku z obchodzonym w dniu dzisiejszym po raz pierwszy Narodowym Dniem Pamięci o Żołnierzach Wyklętych chciałbym w ramach przywracania słowom ich właściwych znaczeń dokonać swoistego przejęcia pierwszych słów Międzynarodówki, która, z całym szacunkiem dla uciskanych mas robotniczych, akurat nam w Polsce nie najlepiej się kojarzy.
 
 
Musiało minąć ponad 50 lat, żeby państwo polskie zechciało sobie przypomnieć i wreszcie chociaż symbolicznie upamiętnić rzesze w większości młodych, wspaniałych ludzi, którzy byli zdecydowani walczyć o wolną i suwerenną Rzeczpospolitą. Najpierw z okupantem niemieckim a następnie z sowieckim, który realizował kolejne plany geopolityczne sporządzone na Kremlu i zatwierdzone przez mocarstwa tego świata. 
 
 
Z dokumentów (nieoceniona praca polonijnych środowisk kombatanckich i Instytutu Pamięci Narodowej, szczególnie pod kierownictwem śp. Janusza Kurtyki) wynika, że przez te niezliczone dzielne oddziały przewinęło się ponad 120 tysięcy żołnierzy! Opisy walk i potyczek z regularnymi oddziałami sowieckiego wojska i NKWD oraz ze wspierającymi je funkcjonariuszami LWP, UB, SB i MO budzą najwyższy szacunek. Ponad 20 tysięcy bohaterskich polskich żołnierzy oddało życie za Ojczyznę. O wiele większa grupa trafiła do esbeckich katowni. 
 
 
Trzeba sobie uzmysłowić, że po 1945 roku ludzie ci byli jedyną zorganizowaną grupą, którą można nazwać pozostałością wolnej Polski. Dookoła szalał stalinizm, władzę na wszelkich poziomach i szczeblach przejmowały miernoty i często zdrajcy i donosiciele. Niszczone były wszelkie normy cywilizowanego myślenia i postępowania, a w lasach żyli i regularne walki prowadzili wolni polscy żołnierze. Nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiły na mnie oglądane na jakimś portalu zdjęcia zrobione w paru domach i ziemiankach, w których przebywali polscy żołnierze. Ponieważ byli to często Polacy  z Kresów, młodzi ludzie, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim itd., to „mieszkania” ich pełne były ocalonych z wojennej zawieruchy pamiątek rodzinnych. Na ścianach wisiało mnóstwo portretów, krzyży, wizerunków Matki Boskiej z Częstochowy, Wilna i wielu innych miejsc. Jakieś stare szable, herby, nawet książki. Wyspy wolnej Polski w oceanie obrzydliwej komuny.
 
 
Ginęli bardzo często w wyniku obław, gdzie na garstkę żołnierzy wysyłano tysiące enkawudzistów i ubeków. Tyle trzeba było zła, aby złamać opór parunastu nieraz dzielnych ludzi. Taka była ich moc wierności Polsce. Zostali najczęściej w tchórzliwy sposób wymordowani i pod względem komunistycznych statystyk przegrali, ale w planie opatrznościowym zostali męczennikami i zwycięzcami, którzy dołączając do wielu innych bohaterskich obrońców Rzeczypospolitej stali się żyzną glebą dla następnych pokoleń Polaków. Ich krew była wierną i solidną podstawą dla tych, którzy upominali się o wolność w 1956, 1968, 1970 i 1976 roku oraz dla pierwszej „Solidarności” w 1980 roku.
 
 
Komuna postanowiła wykląć tych niezliczonych bohaterów. Zostali wytarci z oficjalnej pamięci. Ostatni z żołnierzy zginął w 1963 roku (!), gdy PRL wchodził w okres tzw. małej stabilizacji. Polskie lasy, które dały schronienie tym wojownikom o wolność, spłynęły obficie krwią i chociażby z tego względu NIE WOLNO ich prywatyzować. To jest jedna wielka narodowa nekropolia!
 
 
Jak bardzo brakuje nam obecnie takich ludzi! Polska w coraz większym stopniu zostaje ubezwłasnowolniona i rabowana. 
 
Wszyscy ludzie dobrej woli i przechowujący pamięć o Żołnierzach Wyklętych – stańmy do apelu poległych i w naszych działaniach powołujmy się na dziedzictwo ich bohaterskiej postawy i ich przelanej krwi! To są fundamenty Polski i w ten sposób jedynie możemy odtworzyć chociaż częściowo więzy ciągłości z wolną Rzeczpospolitą. Gdyż to z dumnej polskiej historii i z towarzyszącego jej Krzyża wyrosła tamta walka z sowiecką ohydą i zdradą. 
 
 
Do tego zacnego grona dołączył błogosławiony ks. Jerzy i za chwilę dołączy również Ojciec Święty Jan Paweł II. Takich Ci oni teraz będą mieli dowódców i takich my możemy mieć Polaków na czele marszu ku wolnej Polsce. Dajmy temu wyraz już niedługo, w dniu 10 kwietnia 2011 roku, w pierwszą rocznicę dnia, w którym straciliśmy wielu, którzy starali się nawiązywać do tradycji wolnej i silnej Polski.
 
 
PS: W dzisiejszych komentarzach w radiowej Trójce dziennikarz „Polityki” Cezary Łazarkiewicz mówił o tym, że dzisiejszy dzień ma oczywiście sens, ale że Polacy już za komuny i na początku lat 90-tych pamiętali  o Żołnierzach Wyklętych. Owszem, Polacy tak, ale państwo polskie już nie. Dziennikarz powiedział, że trzeba było oddać hołd tym, którzy na swój sposób rozumieli niepodległość. Właśnie słowa na swój sposób boleśnie pokazują dramatyzm sytuacji Polski. Walka z Sowietami o wolną Ojczyznę była jedynym logicznym działaniem w obliczu dotychczasowego dziedzictwa polskości, polskiej tradycji i wiary. Wszyscy ci, którzy nie chcieli znaleźć się we wspólnocie wolnych Polaków, musieli uznać, że tacy Polacy i taka Polska jest im obca i wroga. Wolnej Polski i wolnych Polaków zawsze się bali. Przypomnijmy sobie ich reakcje na Wielką Narodową Żałobę i jej sportretowanie w filmie „Solidarni 2010”. Obyśmy potrafili nawiązać do tamtych chwil i solidarnie powstać do oddania hołdu ofiarom Smoleńskim i do działania na rzecz odzyskania Polski. Skończy się wtedy czas, kiedy odzyskamy pełnię praw i wolności, a obcy nam ludzie przestaną nas zmuszać do widzenia spraw na ich, nie polski, sposób.
 
 
PPS: W moim mieście wywiesiłem dzisiaj rano biało-czerwoną flagę i zdaje się, że jest to jedyna flaga łopocząca na wietrze w miejscu mojego zamieszkania. Niestety znane one jest również z tego, że rekrutowało się z niego swego czasu bardzo dużo tych, którzy uczestniczyli w eksterminacji „leśnych band”. Stąd ta jedna jedyna flaga. 
 
Jamci
oprawa graficzna i wideo 
Ciri