Spróbujmy się coś dowiedzieć zanim „obudzimy się z ręką w nocniku”.

 

 

Ta koszmarna epoka zaczęła  się nagle 6go sierpnia 1945. W Hiroszimie.  Zrzucona wtedy bomba o niewinnej nazwie „Little Boy” miała energię wybuchu 15 kiloton.

Poglądowy przelicznik eksplozji atomowej bierze się z porównania z ilością popularnego materiału wybuchowego, jakim jest trotyl, aby nastąpił podobny wybuch. 15 kiloton to 15 tysięcy ton trotylu (piętnaście milionów kilogramów !). Najsilniejsza z dotychczas eksplodowanych bomb miała energię 58 megaton – czyli 58 milionów ton trotylu (cztery tysiące razy silniejsza niż w Hiroszimie). Ten eksperyment przeprowadzono w ZSRR w roku 1961, nazwał się "car-bomba" (Царь-бомба). Wypaliła praktycznie wszystko w promieniu 35 km a była śmiertelna w zasięgu 100 – 270 km, na szczęście miało to miejsce  na północno-wschodnim, arktycznym odludziu (Nowa Ziemia, morze Barentsa).

Zasada działania bomby atomowej jest prosta jak konstrukcja cepa. Po prostu trzeba szybko zetknąć ze sobą dwie grudy materiału rozszczepialnego (uran 235 lub pluton). Diabeł tkwi w szczegółach i w precyzji wykonania. Trzeba jednak mieć spore umiejętności aby takie coś sklecić.

Istnieje coś takiego jak masa krytyczna, powyżej której zachodzi jądrowa reakcja łańcuchowa, czyli wybuch. Dla plutonu jest to kulka o średnicy około 10 cm i masie około 10 kg. Większa masa wywoła reakcję jądrową. Mniejsza będzie sobie spokojnie trwać.

Na szczęście krytycznym punktem jest zdobycie materiału rozszczepialnego czyli uranu (izotop 235) lub plutonu, który jest pierwiastkiem uzyskiwanym sztucznie. Oba metale są toksyczne i radioaktywne oraz piekielnie drogie, a zatem i strzeżone. Spoko – raczej nie musimy się obawiać, że nastoletni sąsiad-piroman zacznie się w ten sposób zabawiać.

Cierpliwi czytelnicy: teraz dochodzimy do sedna tego tekstu. 

Analitycy wojskowi, z lat pięćdziesiątych, pomyśleli praktycznie iż nie zawsze potrzebna jest silna bomba atomowa. Do zatrzymania natarcia czołgów, zniszczenia portu lub węzła transportowego wystarczy ładunek 1/10 a nawet 1/100 tego co zrzucono na Hiroszimę.

Tak też i zrobiono. Powstały „małe” ładunki jądrowe do wystrzeliwania z haubicy lub niemal ręcznej wyrzutni. Davy Crockett miał energię wybuchu rzędu parunastu ton trotylu (1/1000 tego co w Hiroszimie) i był odpalany na odległość 2-3 kilometrów. Miał powstrzymać natarcie sowieckich czołgów w Europie.

Następnym krokiem były ładunki przenoszone na tyły nieprzyjaciela przez dywersantów. Szumnie nazwano to „walizkową bombą atomową” (suitcase nuke). Przykładem jest SADM (Special Atomic Demolition Munition). Egzemplarz muzealny na fotografii poniżej. Masa 26 kg, wielkość średniego plecaka. Zegarowy mechanizm detonujący. Siła rażenia regulowana od 0,01 kilotony do jednej kilotony. Coś do zniszczenia portu lub węzła kolejowego …

Ten właśnie ładunek był inspiracją do zrobienia makiety użytej w prowokacji dziennikarzy Nowego Ekranu. telewizja.nowyekran.pl/post/22045,bomba-na-dworcu-centralnym-w-warszawie

Butla z wodą źródlaną o masie około 20 kg została zapakowana do brezentowej, francuskiej torby wojskowej. Jedynie napis informacyjny był w języku arabskim, perskim i chińskim (uproszczonym) oraz, dodatkowo, po rosyjsku (внимание:  ядерное устройство). Wielkość, kształt i ciężar zbliżony do SADM.

 

Obecnie, te bomby mogą mieć, z zewnątrz, faktycznie niewinny kształt walizki, co zaprezentowano, swego czasu, na konferencji  FBI w 1999.

Mam jakieś zaufanie do Amerykanów – sądzę że po 1989 rozmontowali lub zabezpieczyli swoje ładunki z okresu "zimnej wojny". Ich pozytywną cechą jest, że sami boją się zabawek, które wymyślili. No i są zorganizowani.

Jednak pozostaje pytanie: a co z Azją. ?

W ZSRR zbudowano około 132 takie urządzenia. Generał Lebied’, który przewodniczył rosyjskiej komisji z lat dziewięćdziesiątych, stwierdził iż udało się zinwentaryzować tylko 48 z nich. Los pozostałych jest nieznany. Oczywiście rosyjskie czynniki próbowały tą wypowiedź zdyskredytować… No cóż, poważniej traktuję wypowiedź wyższego oficera z doświadczeniem bojowym niż jakichś tam urzędników.

Wartość czarnorynkowa takiego ustrojstwa spokojnie przekracza milion dolarów. Suma dla obywatela, rozpadającego się, ZSRR wręcz niewyobrażalna, nawet jeśli musiał by ją podzielić „po uważaniu”. 

Putin, zapytany wprost przez Bush’a o rosyjskie materiały rozszczepialne, odpowiedział szczerze: wie co jest po roku 2000. Niestety, o latach poprzednich brak mu informacji.

Zresztą tą technologię oraz materiały rozszczepialne mają też Hindusi, Chińczycy i Pakistańczycy … Persowie maja całkiem niezłą, wykształconą kadrę techniczną … Azja wydaje się być dość ciekawym i raczej nieprzewidywalnym regionem.

Zetknąłem się z szacunkami iż Al-Quaeda może dysponować nawet 20 takimi ładunkami. Załóżmy optymistycznie: nie jest aż tak źle.  Niestety, jeśli mają nawet jedną dziesiątą tego – to jest o co się bać ! 

Zresztą nie wiem, czy nasze obawy muszą dotyczyć tylko tej jednej organizacji …

 
Wybuch takiego małego, taktycznego, ładunku na Dworcu Centralnym w Warszawie to kompletna demolacja centrum stolicy. Śmiertelna strefa promieniowania – nawet do około 400 metrów. Zniszczeniu uległy by wieżowce z Pałacem Kultury włącznie. Oczywiście po Dworcu Centralnym pozostał by radioaktywny krater. Liczba ofiar mogła by sięgnąć setek tysięcy (co też zależy od pory dnia).
 
Paraliż transportu na osiach: wschód-zachód i północ-południe.
 
Dodatkowym skutkiem eksplozji jądrowej jest impuls elektromagnetyczny (electromagnetic pulse – EMP). Czyli niezwykle silna emisja fal radiowych (spowodowana chwilową polaryzacją, powstałej przy wybuchu, plazmy). Impuls taki wywołuje silne prądy wirowe we wszystkim co przewodzi elektryczność.
 
Zniszczeniu ulegnie sieć telefoniczna i komórkowa, popalą sie serwery (jak również inne komputery i telefony komórkowe). Stanie Internet. Przepalą się telewizory i sieci kablowe. Na radio też nie ma co liczyć. Zła wiadomość dla fanów disco – przepalą się również przenośne odtwarzacze mp3. Nowoczesne samochody, nafaszerowane elektronika też staną. Cień szansy mają F126p i Syrenki (jeśli nie zostały złomowane). Padnie sieć energetyczna.
 
Stanęła by stolica, nastąpił by trudny do opanowania chaos.
 
Na koniec:
 
Czy Polska może spać spokojnie ? Na to bym nie liczył. 
 
Odgrywamy zbyt ważną, z propagandowego punktu widzenia, rolę w operacjach NATO. Nie militarną ale propagandową – USA pokazuje, że nie walczy samotnie… Pod polskie dowództwo były oddawane inne oddziały międzynarodowe w Iraku.
Jedynym, co faktycznie możemy położyć na szalę, jest nasza lojalność wobec alianta. I to właśnie może być celem ataku. Wycofanie się Polski z Afganistanu, podobnie jak zrobili to Hiszpanie w Iraku, było by ciosem w jedność paktu NATO. 
 
A nie tylko Al Quaeda jest zainteresowana osłabieniem sojuszu (który i tak przechodzi kryzys) …
 
Atak na Warszawę, szczególnie przy takiej ekipie rządzącej, mógłby spełnić swoją rolę.
 
 
Dodatkowe linki w temacie: