Zbliża się termin wyborów. Zwykły rozsądek każe nam głosować na jedyną partię opozycyjną. Im bliżej ewentualnych wyborów, tym więcej będzie różnego rodzaju kwestionowania opozycyjności i prawicowości partii Jarosława Kaczyńskiego.

 

 

 

  Nawet jeśli jest w tym trochę racji (po części pytania te są uzasadnione, wszak wszyscyśmy kulawi po Katyniu, wojnie i Smoleńsku, ale po części regularnie przed każdymi wyborami do „pracy” budzone są różne śpiochy, których zadaniem jest uszczknięcie PiS-owi chociaż jednego procenta poprzez kwestionowanie prawicowości tej partii), i nawet jeśli sami mamy sporo wątpliwości i pytań, to odsuńmy je wszystkie na bok. Nie ma już czasu na inne ruchy. Więcej już o tym nie będzie.
 
   Niezależnie od wyniku wyborów czeka nas sporo pracy związanej z odwojowaniem Polski. 
 
   Od łaski Opatrzności zależy, jak długi to będzie okres. Mimo wszelkich namiestników, medialnych cyngli, pożytecznych idiotów, zdrajców i najzwyklejszych oportunistów i szkodników jesteśmy jednym społeczeństwem i nawet, gdy zabierzemy się już uczciwie do pracy, to odwieczne reguły odpowiedzialności będą nam kazały odpokutować wspólnie za te misie przybijane do krzyża i okrzyki „jeszcze jeden”. To mamy jak w banku. Nie da się inaczej – i całe szczęście. Zrzucenie szklanki na beton oznacza jej rozbicie i żadne marketingowe triki ani pijarowskie manipulacje tego nie unieważnią. 
 
   Ostatnio pisałem o pożytecznej dla nas postawie swoistego spokoju, który pozwoli nam na odgrodzenie się od medialnego jadu i przypomnienie sobie kim jesteśmy i skąd przybywamy. Bez tego etapu ugruntowania się w Polskości wszelkie projekty reform i napraw kraju spełzną na niczym.
 
   Takie narodowe wyciszenie się możliwe jest dzięki kilku koniecznym czynnościom. Po prostu musimy, i tu już tu i teraz (czas nagli), odsunąć od siebie taśmociąg medialny i bezwzględnie znaleźć w swoim mieszkaniu czy w ogóle miejscu zamieszkania czas i miejsce, w którym będziemy mogli odnaleźć procesję Polskości i po przemyśleniu paru spraw spróbować się na powrót do niej przyłączyć. 
   
   Przypomnijmy sobie, co, a raczej kto nas wybudził z odrętwienia wegetacji w komunizmie. Przypomnijmy sobie ten fragment homilii Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa (dzisiaj Placu Piłsudskiego). Mówił o tym fragmencie ostatnio Jan Pospieszalski na jednym ze swoich spotkań poświęconych ludziom „Solidarności”. Uwaga, a teraz czas na małą katechezę.
 
 
   Najpierw cytat: „I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: 
Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi! Amen”.
 
   Wezwanie Ducha Świętego znamy wszyscy aż nadto dobrze. Piszę „aż nadto dobrze”, ponieważ, jak zwrócił uwagę Jan Pospieszalski, dla pełnego zrozumienia tego wezwania i rzeczywistego wejścia w nie, konieczne jest przyswojenie sobie zdania poprzedzającego rzeczone wezwanie. Zdanie „„I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi (…)” ma wręcz kapitalne znaczenie dla nas wszystkich, w szczególności w czasie, kiedy decydować się będą dalsze losy Polski.
 
   Wyłączmy więc telewizory i komputery, a na pewien czas również telefony. Żeby stanąć ponownie w procesji Polskości musimy najpierw ją odnaleźć. Gdzież ona może być, ta życiodajna procesja? Zaiste jej początek ma swoje miejsce w owej „głębi tysiąclecia”, z której wołał Ojciec Święty w 1979 roku w Warszawie. A w takim razie co to jest ta głębia i gdzie ją znajdziemy? Do tego właśnie potrzebujemy ciszy i spokoju. Wtedy serce i rozum czują się jak ryba w wodzie. 
 
   Jaki był wspólny mianownik działań propaństwowych począwszy od pradawnych Piastów aż po współczesnych nam Polaków? Zmieniały się czasy, dekoracje i epoki, ale wszystkich ich łączyła troska o Polskę, o rodzinę, o wolność wyznawania wiary i właśnie wiara niezmiennie trwała na tych ziemiach prowadząc kolejne pokolenia Polaków od kołyski po grób – i tak z pokolenia na pokolenie ukazując nam to, że winniśmy czynić nasz dom i kraj na podobieństwo spraw niebieskich. Że ziemskie wędrowanie nie jest wszystkim i nie jest końcem wszystkiego. Że z Ofiary Bożego Syna płynie nadzieja i obietnica. To pocieszenie i ta nadzieja pozwalały nam z dystansem patrzeć na kolejne „cudowne” plany naprawy świata i ludzi. Pozwalały nam również w razie czego, idąc tropem ofiarności, służyć sobie i Polsce, nieraz aż do ofiary z życia. Bardzo bolało, ale pamięć o tymczasowości trudów życia i o obietnicy dotarcia do Domu dawała siły na wędrowanie po tych polskich drogach. Tak czyniły niezliczone pokolenia rodaków i jeśli zajrzymy do naszych starych kościółków, do starych modlitewników, otworzymy rodzinne albumy, odwiedzimy miejsca ważne dla Polski i zanurzymy się w tych odwiecznych słowach westchnień i modlitw, w tą bezustanną litanię mówiącą o Bogu, Honorze i Ojczyźnie, to czyniąc to z pokorą i spokojem odnajdziemy się w tej polskiej głębi tysiąclecia i dołączymy do procesji Polskości. Tam przecież jest nam najlepiej. Tam czujemy się jak u siebie. To polskie umiejscowienie się między stałością i pociechą wiary, pragnieniem nieba tu na ziemi i świadomością, że trzeba to nasze domostwo w miarę możliwości budować i czynić dobrym, a jednocześnie z tej samej wiary płynąca świadomość zarówno ważności jak i tymczasowości naszej ziemskiej krzątaniny daje w rezultacie to odwieczne polskie napięcie miedzy przytulnością zapiecka i zaścianka, a wezwaniem do wyjścia naprzeciw czasom i ludziom aż po konieczność opuszczenia domu i współniesienia krzyża razem z Tym, który prowadzi nas do Tamtego Domu – ale drogą naszych, polskich, gościnnych domostw i drogą Jemu podobnej ofiarności służby. 
 
   Jeślibyśmy szukali jakiejś wyraźnej inspiracji na obecnym etapie drogi odzyskania Polski, to po odnalezieniu „głębi tysiąclecia” i dołączeniu do pokoleniowej procesji Polaków stwierdzimy z radością kogoś, kto odnalazł dom, że natychmiast podłączeni zostajemy do swego rodzaju życiodajnej kroplówki. Nasze umysły i serca wypełnią się polską troską, radością i tradycją. Oznacza to odnalezienie fundamentu i odkrycie pragnienia budowania Polskości w wszelkich jej wymiarach, czyli dzielenia się ufnością i nadzieją płynącą z ugruntowania w domu z gankiem i widokiem na horyzont wolności. Zaczniemy wraz z innymi wspólnie kroczyć tą drogą i w momentach próby wspierać się i wołać z owej głębi – czując za sobą pokolenia tych, którzy nas poprzedzali w tej polskiej wędrówce. Jeśli więc wejdziemy w tą wspólnotę ludzi miłujących wolność, gdyż świadomych Kto jest jej źródłem i jakimi drogami i ku czemu ona prowadzi, to nasze osobiste wołanie (modlitwa, praca i troska o dom i kraj) włączy się w to polskie wołanie z głębi tysiąclecia. 
 
   Tego pragnął i do tego wzywał nas Jan Paweł II. Do wspólnego wołania wraz z nim. Wspólnie niesiony Krzyż i wspólna norwidowska troska o kruszynę chleba. Z tego niestannego ciągu Zdrowasiek, Mszy, modlitw, rodzinnych tradycji pracy i walki oraz wspomnień powstaje czasoprzestrzeń Polskości, która daje nadzieję nam i innym. Dlatego jest ona zadaniem i powołaniem wobec innych narodów na tyle, na ile przypomina im o wolności odpowiedzialnej. 
 
   Czy nie dziwi więc, że pierwszym i jednym z najważniejszych i najpiękniejszych owoców tamtego papieskiego współwołania był Polski Sierpień 1980 roku. Tym bardziej doniosły i piękny, po prostu nasz polski, im bardziej włączaliśmy się w to papieskie wołanie z głębi tysiącletniej polskiej wędrówki zakorzenionej w wolności danej z Krzyża i dzięki temu ukazującej Dom, który ujrzymy patrząc przez okna naszego domostwa lub wychodząc przed nie i widząc innych, którzy wraz z nami stoją wspólnie na swoich gankach i wypatrują celu naszego wołania.
 
   Jeśli więc szukamy wzorca, w oparciu o który będziemy mogli udźwignąć wysiłek odbudowy Polski, to mamy go pod ręką. O „Solidarności” więc, i o tym, że niezależnie od wyniku zbliżających się wyborów może przychodzi powoli czas na dokończenie tego Dzieła, będzie w kolejnym tekście.
 
Jamci