Za chwilę trzydziesta rocznica wprowadzenia stanu wojennego przez ekipę generała Jaruzelskiego, czyli XXX rocznica ocalenia komunistycznych stołków i wreszcie XXX rocznica wprowadzenia Polaków na tory, na których znajdują się do dnia dzisiejszego.

 

 

 

 

 


Trzeba nam mianowicie wiedzieć, że gdyby tak zerwać z naszej rzeczywistości nadzwyczaj cienką powłokę pozornej demokracji i pozornego dobrobytu, to oczom naszym ukaże się niezwykle tragiczny krajobraz. Otóż jako Polacy poruszamy się w ramach scenografii ustawionej w tamtym okresie. Mało tego, większość ówczesnych reżyserów lub ich bezpośrednich następców nadal kieruje naszym życiem. Już spieszę z wyjaśnieniem. 13 grudnia 1981 miał za zadanie ocalić ekipę komunistów poprzez eliminację „Solidarności”. Jednocześnie należało zdmuchnąć płomień ducha wolnościowego, bo jak wiadomo zawsze był i jest on żywotnym zagrożeniem dla wrogów Polski. Wyczyszczone przedpole zaludniło się mniej więcej od 1985 roku wyznaczonymi aktywistami z partyjnego nadania, którzy rozpoczęli przygotowania do przechwycenia kanałów wpływów i władzy ekonomicznej. Takie sygnały dostali z Kremla i wiadomo było, że zbliża się czas przejścia do etapu rynkowego, czyli przejęcia aktywów PRL-u i nie dopuszczenie do sytuacji, gdzie wyrwana Polakom siłą w 1945 roku Polska mogła z powrotem trafić do polskich rąk. Okrągły stół wyznaczył, kto z kręgów prześwietlonej agenturalnie opozycji nadaje się do dealu z komunistami pod hasłem wy dajecie nam władzę, my nie strzelamy i dajemy wam w prezencie odpowiedzialność za stan, do jakiego doprowadziliśmy ten obóz. Niewłaściwa opozycja i niepokorne kręgi społeczeństwa mają zostać zmarginalizowane (w niedalekiej przyszłości wypchnie się ich do pracy zagranicą po wejściu w tym celu do RWPG 2 czyli UE). My, dawniej władza, a teraz dyrektorzy banków, kluczowych firm i przedsiębiorstw oraz rodzących się mediów kontynuujemy nadzór kraju.

Jeśli więc nawalają poszczególne obszary funkcjonowania państwa, to najczęściej spowodowane jest to faktem, iż 13 grudnia 1981 zachował przed zagrożeniem solidarnościowym struktury władzy, a więc ocalił jedną z głównych zasad rządzenia PRL-em – pilnujemy kraju, żeby mógł dostarczać mocarstwu surowce oraz aby reszta społeczeństwa nam przy tym nie przeszkadzała. To wszystko. Oczywiście jakieś szkoły, jakaś służba zdrowia, jakieś zakłady i drogi muszą być, ale nie należy doprowadzać do sytuacji, gdzie społeczeństwu zaczyna się lepiej i godniej żyć, bo to po pierwsze obudzi demony polskości a po drugie uczyni nas, nadzorców, zbędnymi.

Tę zasadę tamten grudzień ocalił po to, aby ją przeczołgać do okresu przejścia towarzysza ministra i dyrektora np. w menadżera ds. zarządzania produkcją, dyrektora banku itd. Przy czym nadal Polska ma obsługiwać obcych, tym razem stać się krajem do wzięcia dla zagranicznych koncernów i firm a reszta społeczeństwa ma po pierwsze nie przeszkadzać (Przeszkadzają niektórzy? – to won za chlebem zagranicę!) a po drugie za marny grosz ma zasuwać do marketów i zasilać obce portfele. A więc, w dalszym ciągu są jakieś szkoły, jakaś służba zdrowia, jakieś zakłady i drogi muszą być, ale nie należy doprowadzać do sytuacji, gdzie społeczeństwu zaczyna się lepiej i godniej żyć, bo to po pierwsze obudzi demony polskości a po drugie uczyni nas, nadzorców – przepraszam, fachowców i oświeconą, europejską elitę – zbędnymi. Są to więc te same wajchy i często ci sami wajchowi. Morderstwem ks. Jerzego i paru innych kapłanów i sekretami współpracy z przeszłości nastraszono zaś tych, którzy zazwyczaj towarzyszyli Polakom w ich walce o wolność, czyli duchowieństwo.

To zaś, że Polska mimo tego sowieckiego nowotworu wygląda nieco lepiej niż 30 lat temu (chociaż wolności w ludziach w okresie „Solidarności” było nieporównanie więcej), zawdzięczamy temu, że Polacy potrafili wykorzystać nawet tę drobną szczelinę poluzowanego systemu ekonomicznego (nadzorcy musieli nieco popuścić, bo jak wiadomo każda przesada szkodzi). Strach pomyśleć, jakbyśmy wyglądali, gdyby po 1989 roku zapanowała pełna wolność i suwerenność naszej Ojczyzny.

 

Na spotkaniach w różnych miejscach w kraju związanych z prezentacją materiału o „Solidarności” Jan Pospieszalski mówi o tzw. dystrybucji pogardy i szacunku, czyli o tym, że ocalona stanem wojennym, przyklepana okrągłym stołem ekipa i ich następcy wyznaczają nam na polu języka (obszar znaczeniowy) kogo i za co mamy szanować a kim pogardzać.

Do tego kluczowego działania „ludzi honoru” dodałbym to, że ta sama ekipa ustawiła Polakom scenografię i wyznaczyła obszary, po których możemy się poruszać. Ustawione zwrotnice rodem z tamtego grudnia (z rokiem 1945 w tle) obejmują zatem całokształt życia Polaków (oczywiście nie determinując go całkowicie, gdyż na to jesteśmy za mocni).

Kształt i działanie organów i instytucji państwa (zamiast troski i służebności Polsce – nadzór nad polami korzyści i dozorowanie społeczeństwa plus ciąg dalszy zarządzania resztkami infrastruktury przez „oddanych fachowców”), niski szklany sufit ściśle wyznaczonego obszaru wolności ekonomicznej (wąska ścieżka swobody gospodarczej, sterowane aktualnymi potrzebami nękanie kontrolami i spychanie na margines grup społecznych uznanych za zawady na drodze do utrzymania „porządku” i zysków).

W obszarze nadbudowy zaś przemodelowanie pojęć polegające na odwróceniu cywilizowanych norm zachowania i oceny postępowania człowieka („ludzie honoru”, pogarda dla wdów, munduru, lżenie krzyża i bieżące stygmatyzowanie elementów zagrażających cywilizacyjnemu marszowi w obce ręce – aktualnie „koniecznością dziejową” jest oddanie resztek finansów kraju zadłużonym inżynierom społecznym z Brukseli/Berlina).

 

Ratunkiem jest podtrzymywanie ducha wolności w jak największej grupie społeczeństwa, przebudzenie duchowieństwa (aby treści ewangeliczne objęły również troskę o wolność Ojczyzny) oraz systematyczne przygotowywanie kadr gotowych pod względem merytorycznym i patriotycznym do przejęcia Polski w momencie temu sprzyjającym. Wszystko to zaś z różańcem w ręku i JEDYNIE na drodze służebności i ofiarności. Podziały, egoizmy i spory mogą spowodować, że ziści się kolejny scenariusz ekipy fachowców lub rządów kolejnego wybawiciela wybranego zgodnie z zasadami wprowadzonymi w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku i utrwalonymi dealem przy okrągłym stole.

 

Nie mamy co się gorączkowo rozglądać za metodami działania. Skarb mamy przy sobie. Krzyż, godność i Polska, czyli Bóg, Honor i Ojczyzna. Oby nikt nie musiał nam powiedzieć kiedyś „Miałeś Chamie Solidarność a zostały ci się jeno długi,seriale i piwko”.

 

Jamci