Kiedy bajki stają się rzeczywistością

 

 

Zajączek jeden młody 

Korzystając z swobody, 

Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie, 

Z każdym w zgodzie. 

A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły, 

Bardzo go inne zwierzęta lubiły. 

I on też, używając wszystkiego z weselem, 

Wszystkich był przyjacielem. 

Raz, gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące, 

Słyszy przerażające 

Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie. 

Stanął… Słucha… Dziwuje się… 

A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi, 

Zając w nogi. 

Spojrzy się poza siebie: aż tu psy i strzelce! 

Strwożon wielce, 

Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił. 

Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił 

"Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę, 

ale od innych pewną będziesz miał załogę" 

Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!" 

Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu 

Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie, 

Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię. 

A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże" 

Kozieł: "Żal mi cię, niebożę! 

Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi; 

Oto wełniasta owca niedaleko chodzi, 

Będzie ci miętko siedzieć" Owca rzecze: 

"Ja nie przeczę, 

Ale choć uniosę pomiędzy manowce, 

Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę; 

Udaj się do cielęcia, które się tu pasie ". 

"Jak ja ciebie mam wziąć na się, 

Kiedy starsi nie wzięli?" – cielę na to rzekło 

I uciekło. 

Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, 

Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.