Dziesiątki zespołów z całego świata, od kilku lat, pracuje nad zadaniem: wysłać robota na Księżyc. Hasło Google Lunar X Prize: "Join the Revolution".
Konkurs XXI wieku.
Założenia konkursu są jasno określone: do końca roku 2015 umieścić na powierzchni Księżyca automatyczny lądownik, który przebędzie tam dystans 500 metrów oraz wyśle transmisję na Ziemię.
Koncern Google położył 30 milionów dolarów. Obecnie podniósł kwotę do 40 milionów. Nagroda podstawowa wynosi 20 milionów dolarów. Przewidziane są nagrody dodatkowe za ekstra osiągnięcia. Oczywiście dla zespołów i firm prywatnych a nie wielkich agencji kosmicznych.
Początek był we września 2007. Zgłosiły się 33 zespoły. Niestety 15 już odpadło. W tym opisywany przeze mnie zespół ARCA z Rumunii. Pozostał, na szczęście, zespół Moon Express amerykańskiego przedsiębiorcy Naveen Jain’a
Pełna lista zespołów: www.googlelunarxprize.org/teams
Wśród tych, które nadal pracują jest zespół węgierski PULI. Polaków, niestety nie widać …
Na powyższym zdjęciu widzimy węgierski łazik księżycowy podczas prób terenowych na Ziemi.
Kibicujemy Węgrom: www.googlelunarxprize.org/teams/team-puli
Dajmy im chociaż „like” na Facebook: www.facebook.com/pulispace 🙂
Intencje sponsora są jasne: otworzyć nową erę eksploracji kosmosu i Księżyca. Najwyższy czas po latach zastoju.
Na naszych oczach tworzy się historia. Zdziwienie moje budzi brak tego tematu w mediach głównego nurtu … A może nawet i nie do końca dziwi, przynajmniej w Polsce.
Postępy.
Wyścig wychodzi na ostatnie okrążenie. Pozostało niecałe dwa lata czyli ¼ dostępnego czasu. Ponad ¾ już minęło.
Interesujący jest przegląd pomysłów. Fajerwerki inwencji. Popatrzmy na projektowane pojazdy księżycowe. Sporo jest klasycznych wariantów znanych od czasów Łunochoda (który przypominał sedes na kółkach), ale też są takie które mają kroczyć, turlać się a nawet podskakiwać. Rumuński projekt miał kształt kuli toczącej się po księżycowym regolicie, próbnik Moon Express ma podskakiwać.
Podobnie jest ze sprawą dotarcia do Księżyca. Jedni chcą użyć wynajętych rakiet nośnych.
Tu warto wspomnieć iż są prywatne firmy oferujące zdemobilizowane wielostopniowe rakiety balistyczne z okresu Zimnej Wojny. Po niewielkich usprawnieniach okazują się sprawnym narzędziem do umieszczania na niskiej orbicie małych i średnich satelitów.
Inni próbują własnych konstrukcji.
Ciekawa jest koncepcja zespołu Lunatrex. Chcą wyposażyć swój pojazd w silnik jonowy – bardzo wydajny lecz o małym ciągu. Próbnik taki wystartuje z orbity i będzie leciał miesiącami. Nie mniej cel może być osiągnięty.
Na lądowanie trzeba będzie jeszcze poczekać, działające zespoły próbują wykorzystać dany im czas do końca.
Po co znów lecieć na Księżyc ?
Odpowiedź jest prosta: po drogocenne surowce. W szczególności metale ziem rzadkich, których zaczyna brakować. Ich deficyt spowoduje zastój elektroniki. Aczkolwiek jeden kilogram surowca wystarczy na wiele tysięcy a nawet milionów urządzeń – są jednak niezbędne. A trudno sobie wyobrazić życie bez telefonu komórkowego czy też laptopa i Internetu.
Chiny, będące praktycznym monopolistą, już zaczynają rozgrywki. Metale ziem rzadkich stają się ważnym surowcem strategicznym.
Innym ważnym powodem jest helion. Izotop helu, naniesiony tam przez miliardy lat wiatru słonecznego. W niedalekiej przyszłości może być wydajnym surowcem do ekologicznie czystej energii termojądrowej. Proces syntezy w odróżnieniu od rozszczepienia (uranu) oznacza brak radioaktywnych odpadów. A chyba mamy ich dość po Fukishimie. Helion występuje na Ziemi w ilościach tak znikomych, ze nie może mieć znaczenia ekonomicznego. Co innego na Księżycu.
Przemysłowe pozyskanie księżycowego helionu jest kanwą filmowego dramatu SF pod tytułem „Moon”.
Jeszcze więcej surowców występuje w pasie planetoid. Aby po nie sięgnąć najpierw zagospodarujmy Księżyc,
Zainteresowanych tematem zapraszam do bardziej szczegółowego, przeglądowego tekstu „Bogactwa kosmosu, czemu nie dla nas ?”, który ongiś opublikowałem na Nowym Ekranie.
W czym jest problem ?
Astronautyka pozostaje praktycznie w stagnacji. Od trzech czy czterech dekad drobi naprzód małymi krokami.
Jesteśmy świadkami spektakularnego rozwoju technologii komputerowej. Złożone maszyny, których istnienie 30-40 lat wydawało się niemożliwe mieszczą się w kieszeni. Gość mówiący w latach 70-tych o procesorach zbudowanych z kilkudziesięciu milionów tranzystorów trafił by raczej do psychiatry. Można odnieść wrażenie iż większość pary ludzkiej kreatywności poszło w ten mały wycinek wiedzy i techniki.
Rakiety nośne do wynoszenia satelitów i sond międzyplanetarnych tkwią technologicznie w latach 60-tych. Są wielostopniowe w dodatku do jednorazowego użytku. Na orbitę trafia około 1% tego co startuje z powierzchni Ziemi. Reszta idzie na straty.
Koszt wyniesienia 1 kilograma masy użytecznej na niską orbitę to nadal około 10 tysięcy dolarów. Cena zaporowa.
Popatrzmy na amerykańskie wyprawy księżycowe z lat 70-tych. Startuje ogromna rakieta o masie 3 tysięcy ton. Na niską orbitę trafia około setki (bardzo dobry wynik !). Do Księżyca dociera paręnaście. Na Ziemię wraca parę ton. Przywożą kilkadziesiąt kilogramów próbek gruntu Księżyca.
Załóżmy, że na Księżycu leżą bryłki szczerego złota. Otóż ich sprowadzenie na Ziemię było by ekonomicznie nieopłacalne. I właśnie to trzeba zmienić.
Spektakularne wyprawy kosmiczne Chińczyków też żadnym rozwiązaniem nie są. Korzystają z tej samej przestarzałej technologii. Stanowcze NIE mówi nie tyle inżynier co księgowy.
A tymczasem w ciągu tych lat rozwinęła się inżynieria materiałowa, powstały szybkie komputery, oprogramowanie typu CAD oraz wiele niezłych pomysłów.
Za najbardziej obiecujące uważam koncepcje SSTO (jednostopniowego pojazdu orbitalnego) w tym samolotu kosmicznego. Prywatne firmy takie jak SpaceX pracują również nad rakietami nośnymi wielorazowego użytku.
Chodzi o obniżenie ceny lotów kosmicznych z 10 razy a może i w niedalekiej przyszłości 100 razy.
Wyobraźcie sobie samolot orbitalny w cenie samolotu pasażerskiego. Startujący i lądujący tyle razy na ile pozwoli resurs ustalony przez producenta. Po generalnym, remoncie powrót do akcji. Jest to możliwe. Nawet turystyka kosmiczna znalazła by się w zasięgu możliwości ekonomicznych statystycznego mieszkańca USA lub Europy.
Zainteresowanych zapraszam do tekstu o brytyjskim samolocie kosmicznym Skylon oraz paru projektach amerykańskich: „Skylon nadzieją na przyszłość”
Nie zrobią tego skostniałe agencje rządowe i międzynarodowe jak NASA czy ESA. Przyszłość mogą ukształtować komercyjne firmy prywatne. I już zaczynają to robić. Szkoda tylko upadłych projektów takich jak ROTON.
Koncern Google nie zajmował się szczegółami technicznymi – położył na szali 40 milionów dolarów i powiedział: a teraz główkujcie. Nie ukrywam, że takie podejście mi odpowiada 🙂
I co dalej ?
Kończy się wieloletni boom zapoczątkowany w Kalifornijskiej Silicon Valley lat 70/80. Komputery trafiły pod strzechy. Świat oplotła sieć Internetu. Kolejna rewolucja się dokonała. Czas na nowe wyzwania.
Obserwuję od paru ładnych lat zaczątki przemysłu kosmicznego rozsiane po całym Świecie. Dziesiątki koncepcji, projektów, prototypów… Zaawansowane prace nad przyszłym napędem pojazdów międzyplanetarnych – jonowym i plazmowym. Wypróbowano też, w małej skali, żagiel słoneczny …
Odnoszę wrażenie iż proch już jest rozsypany. Koncern Google próbuje wykrzesać iskrę, która go zapali. 40 milionów dolarów to kwota znikoma przy ogromie przedsięwzięcia, które ma wyzwolić. Stawiają na inicjatywę prywatną. Wiedzą zresztą co robią, chcą trzymać ręką na pulsie …
Jeśli się uda – czeka nas nowa rewolucja, większa i głębsza niż informatyczna. Powodem jest niewyobrażalna ilość surowców i energii do pozyskania. Do eksploracji jest nie tylko Księżyc, ale pas planetoid (pomiędzy Marsem i Jowiszem), planety i ich księżyce. Przeobrażeniu uległa by cała światowa gospodarka począwszy od sektora energetycznego z odwrotem od paliw kopalnych. Co niestety nie wszystkim koncernom i krajom odpowiada …
Niewyobrażalne miliardy dolarów. Boom gospodarczy na długie dziesięciolecia.
Analitycy przewidują iż w ciągu kilku lat po Księżycu może jeździć tysiące małych robotów szukających drogocennych kopalin.
Szykuje się cała armia prywatnych przedsiębiorców. Uczulam również i tych w Polsce – dla każdego znajdzie się jakiś kawałek tortu, jakim może stać się przemysł kosmiczny XXI wieku.
Obecne pokolenie nastolatków, zabawiających się grami komputerowymi być może będzie zarabiać na chleb już w nowym, kosmicznym sektorze gospodarki.
Bardzo dużo zależy od powodzenia konkursu Google. Oby się udało !
garść linków:
Rumuński program kosmiczny, zespół ARCA: jestesmytu.pl/2013/01/rumu_ski_program_kosmiczny/
Bogactwa kosmosu (artykuł przeglądowy): jestesmytu.pl/2011/11/bogactwa_kosmosu___dlaczego_nie_dla_nas__
Samolot kosmiczny Skylon i inne: jestesmytu.pl/2012/12/skylon_-_nadzieja_na_przyszlosc__/
technika lotów międzyplanetarnych: jestesmytu.pl/2012/01/_atwa_podr___na_inne_planety_/
żagiel słoneczny: jestesmytu.pl/2012/01/_eglowanie_przez_kosmos_
Falcon, pierwszy lot komercyjny: jestesmytu.pl/2012/05/falcon_wystartowa___pocz_tek_nowej_ery___/
Europejska rakieta VEGA: jestesmytu.pl/2012/02/vega_i_pierwszy_polski_sputnik_/