Późną jesienią 1980 wpadła mi w ręce ulotka sygnowana przez Solidarność. Zawierała szereg wskazówek na wypadek ewentualnej inwazji sowieckiej. Przykładowo: zachęcano do zdejmowania wszelkich tabliczek z nazwami ulic i numerami domów …

 

 

Do napisania tej notki skłoniły mnie wypowiedzi pana Szeremietiewa podczas panelu dyskusyjnego NE. Minęło parę tygodni a pamięć jest zawodna, więc nie dam rady przytoczyć dosłownie. Chodziło o to, że wróg musi się liczyć ze stratami, które sprawią że agresja oraz okupacja staje się dla niego nieopłacalna. Pyrrusowe zwycięstwo. To właśnie może go zniechęcić. Czyli si vis pacem – para bellum. Chyba podobnie myślą Szwajcarzy. Dość skutecznie zresztą. 

O stanie polskiej obronności pisać nie będę … „koń jaki jest – każdy widzi”. W 1939 przynajmniej były konkretne plany, w dodatku realizowane. Zresztą jestem cywilem. Opieram się na wizji, tego co może się wydarzyć, barwnie nakreślonej przez autora podpisującego się jako Vladimir Wolff, w powieści „Stalowa Kurtyna”  (pisałem o tym w notatce: pirx.nowyekran.pl/post/6353,a-jesli-jutro-obudzi-nas-wojna). Oczywiście scenariusz może być i inny, choćby taki jak w political fiction Eugeniusza Dębskiego pod tytułem „Aksamitny Anschluss”. Czyli bezkrwawy a równie skuteczny. Stawiałbym na coś pośredniego, pomiędzy jednym a drugim.
 
Cóż więc robić by zniechęcić potencjalnego agresora ?
 
Najpierw chciałbym zwrócić uwagę na silnie ukształtowaną kulturowo tendencję do stawiania oporu. Dodajmy do tego słowiańską cechę jaka spontaniczna samoorganizacja. To zjawisko można zauważyć w chwilach wielkich zdarzeń, takich jak powstanie Solidarności, pielgrzymki Papieża, czy nawet ostatnia żałoba po Katastrofie Smoleńskiej. Tłum ludzi nie działa chaotycznie. Dlaczego ? O to zapytajcie jakiegoś mądrego humanistę – z mojego punktu widzenia, po prostu, tak jest.
 
Przyjmijmy, że w razie czego obywatele Polscy stawią opór.
Z historii, jak i opowieści starszych ludzi, wiem ileż niepotrzebnych strat wynikło z  łamania podstawowych zasad konspiracji. Pełni zapału młodzi ludzie wpadali w ręce gestapo, NKWD czy innego UB. Uczyli się wszystkiego, niejako w biegu, płacąc za to straszliwą cenę.
 
Tymczasem sztuka konspiracji, sabotażu i oporu jest wiedzą praktyczną. Niestety wymiera pokolenie, które poznało ją i stosowało.
 
A pomysł jest prosty. Skoro i tak ludzie będą próbowali się organizować i stawiać opór – to może by wzmocnić tą tendencję i zacząć ich uczyć już w czasie pokoju ? W razie czego będą działać sensowniej. Zresztą popatrzmy pragmatycznie: po co ludzie mieli by „wyważać otwarte drzwi” skoro wiele gotowych technik, na pewno, jest już opracowane. W dodatku zrobić tak, aby potencjalny agresor wiedział, że społeczeństwo jest przygotowane !
 
Myślę o szerokim rozpowszechnieniu podstawowej wiedzy. Oczywiście bardziej szczegółowo w ramach szkolenia obrony cywilnej (nawet w szkołach) oraz szkoleniu wybranych cywilów i wojskowych rezerwy.  Pozostawię do dyskusji znawcom tematu sens i sposób organizowania takich szkoleń sugerując jedynie dobór uczestników z generatora liczb losowych (RNG).
 
Późną jesienią 1980 wpadła mi w ręce ulotka sygnowana przez Solidarność. Zawierała szereg wskazówek na wypadek ewentualnej inwazji sowieckiej. Na przykład: zachęcano do zdejmowania wszelkich tabliczek z nazwami ulic i numerami domów.  Proste, nie ? A ileż bałaganu mogło im narobić … Oczywiście w epoce GPS powyższy pomysł trąci anachronizmem. Natomiast nowe technologie, odpowiednio użyte, też pewnie pomogły by w narobieniu sporego bałaganu. Warto wiedzieć jak. Istotne jest skuteczne użycie nowoczesnych środków łączności w sposób utrudniający namierzenie … No i Internetu na dłuższą metę nie da się wyłączyć, cywilizacja jest zbyt odeń uzależniona.
 
Z dzieciństwa pamiętam wycieczki na Ruchome Piaski w Łebie. Kiedyś miejsce to służyło jako poligon ćwiczebny oddziałów Rommla. Wiatr odkrywał stosy niewybuchów, popękanych pocisków moździerzowych. Dorośli wytłumaczyli mi, iż jest to rezultat skutecznego sabotażu w zakładach zbrojeniowych na terenie Czech. Niestety kolekcję kawałków szarej masy, ze środka pocisków, znaleźli i skonfiskowali mi rodzice. 
 
A więc najpierw bierny opór, następnie sabotaż … Idę o zakład iż pilnych uczniów długo nie trzeba by szukać. A ileż, tej materii, można zdziałać za cenę jednego czołgu lub F-16 …
 
Na zdjęciu wprowadzającym młodzi Amerykanie bawią się, wypróbowując receptury z The Anarchist Cookbook.  (benjaminpalmer.tumblr.com/post/101233718/vice-pulls-a-mythbusters-and-tries-out-recipes). No cóż lepszym podręcznikiem chyba jest inna książeczka, której tytułu w Internecie się nie podaje :-).